Oto Hania.
Sympatyczna, pyzata lala, której kształty dość mocno odbiegają od perfekcyjnej Barbie ;) To sprawia, że Hania będzie idealnym prezentem dla każdej małej dziewczynki, która pokocha swoją lalę mimo braku smukłych nóg i talii osy. A może właśnie dzięki jej „doskonałym niedoskonałościom”.
Czy wiecie, jak powstaje Hania?
Droga od papierowego szablonu do
gotowej zabawki jest długa.
Nie byłoby Hani bez pięknych tkanin i
tu się zaczyna dylemat: jaki wzór wybrać na sukienkę?, czy opaska
będzie pasowała do spodenek? itd. Korpus, czyli ciałko, powstaje
zawsze z bawełny w neutralnym, cielistym odcieniu, do którego
pasują wszystkie inne kolory.
Wybór tkanin za nami, można
przystępować do przygotowania wykroju. Każdy element korpusu
trzeba ręcznie (i starannie!) odrysować od szablonu na odpowiedniej
tkaninie. W rysowaniu wykrojów pomaga specjalny „magiczny” pisak
w niebieskim kolorze, który znika pod wpływem zwykłej wody. Dzięki
temu po zszyciu wszystkich elementów można błyskawicznie i bez
problemu usunąć ewentualne widoczne kreski :) Następnie idą w
ruch ostre nożyce do tkanin. Każdy element trzeba wyciąć,
zachowując odpowiedni zapas na szwy. Poszczególne części ciałka
Hani wycina się z podwójnie złożonej tkaniny i spina szpilkami
przed zszywaniem.
No właśnie, szycie. Ten etap wymaga
szczególnej staranności, ponieważ od tego, jak dokładne będą
szwy w stosunku do odrysowanego wykroju, zależy kształt naszej Hani
:) Szczególnie trzeba się przyłożyć do najdrobniejszych
elementów, takich jak rączki i nóżki, żeby ładnie odwzorować
ich kształt. Po zszyciu wszystkich elementów ciałka wywracamy je
na prawą stronę. Brzmi prosto, ale tutaj też trzeba się trochę
pogimnastykować. Z pomocą przychodzą gadżety, takie jak długi i
cienki patyczek do szaszłyków, którym należy dokładnie
„wypchnąć” wszystkie szwy (używając do tego tępego końca
patyczka – ostry zrobiłby dziurę w tkaninie). Można to
oczywiście zrobić bez patyczka, ale wtedy o wiele trudniej jest
każdy element wyprasować, o czym za chwilę. Patyczek do szaszłyków
jest za to niezbędny przy wywracaniu na prawą stronę długich i
wąskich rąk i nóg koleżanki naszej Hani, długonogiej anielinki.
Czas na żelazko. Prasowanie drobnych
elementów Hani to nie to samo co prasowanie dużych powierzchni
obrusów czy pościeli, gdzie można sobie mechanicznie i bez
specjalnego zastanowienia „jeździć” żelazkiem, oglądając
przy tym ulubiony serial ;) Prasowanie to ważny etap, który ułatwia
późniejsze wypełnianie każdej części ciałka Hani. Każdy szew
musi być dokładnie rozprasowany, żeby kształt uszyty z tkaniny
odpowiadał kształtowi papierowego szablonu. Wtedy jest gwarancja,
że nasza Hania, a także każda następna, będzie idealna :)
Po opadnięciu pary z żelazka, z
wypiekami na twarzy sięgamy po łyk zimnej kawy, która zdążyła
już dawno wystygnąć ;)
Przed nami wypełnianie ciałka miękkim
włóknem z poduszek. Generalnie sprowadza się to do rozpruwania
wkładów do poduszek z IKEA. W efekcie podłoga w pracowni pokrywa
się białymi kłaczkami, które przyczepiają się do ubrań i
ciągną po całym domu ;) Mimo bałaganu rozpruwanie poduszek miewa
efekt terapeutyczny i pozwala rozładować stres ;) Nie można
żałować wypełnienia, ciałko Hani musi być odpowiednio mocno
wypchane, żeby trzymać kształt. Tutaj ponownie sięgamy po
niezastąpiony patyczek do szaszłyków - bez niego ani rusz,
zwłaszcza w przypadku drobnych rączek. Wypychanie ciałka zajmuje
sporo czasu, trzeba przy tym uważać, żeby wypełnienie nie zbijało
się w kulki, bo powstanie efekt „cellulitu”,
a tego przecież nie chcemy ;))
Powoli, powoli Hania zaczyna dosłownie
nabierać kształtów. Mamy już przed sobą głowę, brzuszek, dwie
ręce i dwie nóżki, musimy je teraz połączyć w jedną całość.
Maszyna do szycia w tym nie pomoże, poszczególne elementy zszywa
się ze sobą ręcznie, zachowując odpowiednie odstępy według
wzoru. Najwięcej zabawy jest z przyszywaniem głowy, bo jest dość
spora w stosunku do tułowia i musi się dobrze na nim trzymać.
Skoro Hania może sobie już pomachać
nóżką, czas na fryzurę. Włoski maluje się ręcznie specjalną
farbą do tkanin w kolorze czarnym. Kształt grzywki trzeba narysować
zmywalnym pisakiem po zszyciu główki i wywróceniu jej na prawą
stronę. Teraz w ruch idzie cienki pędzelek, którym precyzyjnie
nanosi się farbę wzdłuż namalowanej krawędzi. Potem resztę
wypełnia się grubszym pędzelkiem, pokrywając również kucyki.
Farba schnie, można więc wykorzystać ten czas na uszycie kreacji.
Zaczyna się tradycyjnie od odrysowania i wycięcia wykroju każdego
elementu spodenek, sukienki i opaski. Potem zszywanie, prasowanie,
marszczenie, falbanki. Spodenki mają cienką gumkę w nogawkach i w
pasie, którą wciąga się za pomocą agrafki w ręcznie przyszyte
tuneliki.
Na sam koniec kontrola jakości - obcinamy wystające nitki, zmywamy widoczne ślady niebieskiego pisaka, oglądamy Hanię uważnie od góry do dołu. Jeszcze buziak na drogę (zdążyłyśmy się ze sobą zżyć) i Hania wędruje do papierowej torby ozdobionej logo pracowni :)
Uszycie Hani od początku do końca zajmuje co najmniej dwa dni. I nie mam tutaj na myśli szycia po dwie godziny dziennie, ale od śniadania do wieczora z krótką przerwą na obiad, który jest tylko dzięki temu, że przygotował go mąż ;))
To długie godziny spędzone na mrówczej pracy, w którą wkłada się tyle serca. Dlatego tak cieszy mnie, że Hania i jej siostry trafiają do osób, które cenią jakość i wyjątkowość rękodzieła. Dziękuję, że jesteście!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz