środa, 5 października 2016

Poznajcie Hanię - lalę wykonaną z sercem :)




Oto Hania. 
Sympatyczna, pyzata lala, której kształty dość mocno odbiegają od perfekcyjnej Barbie ;) To sprawia, że Hania będzie idealnym prezentem dla każdej małej dziewczynki, która pokocha swoją lalę mimo braku smukłych nóg i talii osy. A może właśnie dzięki jej „doskonałym niedoskonałościom”.

Czy wiecie, jak powstaje Hania?

Droga od papierowego szablonu do gotowej zabawki jest długa.
Nie byłoby Hani bez pięknych tkanin i tu się zaczyna dylemat: jaki wzór wybrać na sukienkę?, czy opaska będzie pasowała do spodenek? itd. Korpus, czyli ciałko, powstaje zawsze z bawełny w neutralnym, cielistym odcieniu, do którego pasują wszystkie inne kolory.

Wybór tkanin za nami, można przystępować do przygotowania wykroju. Każdy element korpusu trzeba ręcznie (i starannie!) odrysować od szablonu na odpowiedniej tkaninie. W rysowaniu wykrojów pomaga specjalny „magiczny” pisak w niebieskim kolorze, który znika pod wpływem zwykłej wody. Dzięki temu po zszyciu wszystkich elementów można błyskawicznie i bez problemu usunąć ewentualne widoczne kreski :) Następnie idą w ruch ostre nożyce do tkanin. Każdy element trzeba wyciąć, zachowując odpowiedni zapas na szwy. Poszczególne części ciałka Hani wycina się z podwójnie złożonej tkaniny i spina szpilkami przed zszywaniem.



No właśnie, szycie. Ten etap wymaga szczególnej staranności, ponieważ od tego, jak dokładne będą szwy w stosunku do odrysowanego wykroju, zależy kształt naszej Hani :) Szczególnie trzeba się przyłożyć do najdrobniejszych elementów, takich jak rączki i nóżki, żeby ładnie odwzorować ich kształt. Po zszyciu wszystkich elementów ciałka wywracamy je na prawą stronę. Brzmi prosto, ale tutaj też trzeba się trochę pogimnastykować. Z pomocą przychodzą gadżety, takie jak długi i cienki patyczek do szaszłyków, którym należy dokładnie „wypchnąć” wszystkie szwy (używając do tego tępego końca patyczka – ostry zrobiłby dziurę w tkaninie). Można to oczywiście zrobić bez patyczka, ale wtedy o wiele trudniej jest każdy element wyprasować, o czym za chwilę. Patyczek do szaszłyków jest za to niezbędny przy wywracaniu na prawą stronę długich i wąskich rąk i nóg koleżanki naszej Hani, długonogiej anielinki.



Czas na żelazko. Prasowanie drobnych elementów Hani to nie to samo co prasowanie dużych powierzchni obrusów czy pościeli, gdzie można sobie mechanicznie i bez specjalnego zastanowienia „jeździć” żelazkiem, oglądając przy tym ulubiony serial ;) Prasowanie to ważny etap, który ułatwia późniejsze wypełnianie każdej części ciałka Hani. Każdy szew musi być dokładnie rozprasowany, żeby kształt uszyty z tkaniny odpowiadał kształtowi papierowego szablonu. Wtedy jest gwarancja, że nasza Hania, a także każda następna, będzie idealna :)
Po opadnięciu pary z żelazka, z wypiekami na twarzy sięgamy po łyk zimnej kawy, która zdążyła już dawno wystygnąć ;)

Przed nami wypełnianie ciałka miękkim włóknem z poduszek. Generalnie sprowadza się to do rozpruwania wkładów do poduszek z IKEA. W efekcie podłoga w pracowni pokrywa się białymi kłaczkami, które przyczepiają się do ubrań i ciągną po całym domu ;) Mimo bałaganu rozpruwanie poduszek miewa efekt terapeutyczny i pozwala rozładować stres ;) Nie można żałować wypełnienia, ciałko Hani musi być odpowiednio mocno wypchane, żeby trzymać kształt. Tutaj ponownie sięgamy po niezastąpiony patyczek do szaszłyków - bez niego ani rusz, zwłaszcza w przypadku drobnych rączek. Wypychanie ciałka zajmuje sporo czasu, trzeba przy tym uważać, żeby wypełnienie nie zbijało się w kulki, bo powstanie efekt „cellulitu”, a tego przecież nie chcemy ;))

Powoli, powoli Hania zaczyna dosłownie nabierać kształtów. Mamy już przed sobą głowę, brzuszek, dwie ręce i dwie nóżki, musimy je teraz połączyć w jedną całość. Maszyna do szycia w tym nie pomoże, poszczególne elementy zszywa się ze sobą ręcznie, zachowując odpowiednie odstępy według wzoru. Najwięcej zabawy jest z przyszywaniem głowy, bo jest dość spora w stosunku do tułowia i musi się dobrze na nim trzymać.

Skoro Hania może sobie już pomachać nóżką, czas na fryzurę. Włoski maluje się ręcznie specjalną farbą do tkanin w kolorze czarnym. Kształt grzywki trzeba narysować zmywalnym pisakiem po zszyciu główki i wywróceniu jej na prawą stronę. Teraz w ruch idzie cienki pędzelek, którym precyzyjnie nanosi się farbę wzdłuż namalowanej krawędzi. Potem resztę wypełnia się grubszym pędzelkiem, pokrywając również kucyki. Farba schnie, można więc wykorzystać ten czas na uszycie kreacji. Zaczyna się tradycyjnie od odrysowania i wycięcia wykroju każdego elementu spodenek, sukienki i opaski. Potem zszywanie, prasowanie, marszczenie, falbanki. Spodenki mają cienką gumkę w nogawkach i w pasie, którą wciąga się za pomocą agrafki w ręcznie przyszyte tuneliki.

Na sam koniec kontrola jakości - obcinamy wystające nitki, zmywamy widoczne ślady niebieskiego pisaka, oglądamy Hanię uważnie od góry do dołu. Jeszcze buziak na drogę (zdążyłyśmy się ze sobą zżyć) i Hania wędruje do papierowej torby ozdobionej logo pracowni :)

Uszycie Hani od początku do końca zajmuje co najmniej dwa dni. I nie mam tutaj na myśli szycia po dwie godziny dziennie, ale od śniadania do wieczora z krótką przerwą na obiad, który jest tylko dzięki temu, że przygotował go mąż ;))

To długie godziny spędzone na mrówczej pracy, w którą wkłada się tyle serca. Dlatego tak cieszy mnie, że Hania i jej siostry trafiają do osób, które cenią jakość i wyjątkowość rękodzieła. Dziękuję, że jesteście!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty